 |
 |
|
 | |  |
Gość
|
 |
Wysłany: Nie 14:54, 18 Cze 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubił ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody.
|
|
 |
|
 |
 | |  |
Agata i Dora
Gość
|
 |
Wysłany: Śro 14:48, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO.
|
|
 |
 | |  |
ania
II kl. gimnazjum

Dołączył: 20 Lut 2006 |
Posty: 281 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Annopol |
|
 |
Wysłany: Śro 14:50, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Wysłany: Śro 15:48, 18 Paź 2006 Temat postu: Odpowiedz z cytatem
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
HeLLeN
III kl. gimnazjum

Dołączył: 15 Lut 2006 |
Posty: 310 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
 |
Wysłany: Śro 15:17, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmuty.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
ania
II kl. gimnazjum

Dołączył: 20 Lut 2006 |
Posty: 281 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Annopol |
|
 |
Wysłany: Śro 15:35, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Romek
II kl. gimnazjum

Dołączył: 27 Mar 2006 |
Posty: 263 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Bydgoszcz |
|
 |
Wysłany: Śro 15:36, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
HeLLeN
III kl. gimnazjum

Dołączył: 15 Lut 2006 |
Posty: 310 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
 |
Wysłany: Śro 15:41, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą),
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Romek
II kl. gimnazjum

Dołączył: 27 Mar 2006 |
Posty: 263 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Bydgoszcz |
|
 |
Wysłany: Śro 15:44, 18 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
HeLLeN
III kl. gimnazjum

Dołączył: 15 Lut 2006 |
Posty: 310 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
 |
Wysłany: Pią 17:17, 20 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Dosia
I kl. gimnazjum

Dołączył: 25 Lut 2006 |
Posty: 203 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Suwałki |
|
 |
Wysłany: Wto 20:50, 31 Paź 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
HeLLeN
III kl. gimnazjum

Dołączył: 15 Lut 2006 |
Posty: 310 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
 |
Wysłany: Śro 20:02, 01 Lis 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Gość
|
 |
Wysłany: Pią 20:24, 03 Lis 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje.
|
|
 |
 | |  |
HeLLeN
III kl. gimnazjum

Dołączył: 15 Lut 2006 |
Posty: 310 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
 |
Wysłany: Pią 13:31, 10 Lis 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowe, a Benek bacznie się roglądał.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Romek
II kl. gimnazjum

Dołączył: 27 Mar 2006 |
Posty: 263 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Bydgoszcz |
|
 |
Wysłany: Pią 17:18, 10 Lis 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowe, a Benek bacznie się roglądał. Zobacyzł nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosfere.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Dosia
I kl. gimnazjum

Dołączył: 25 Lut 2006 |
Posty: 203 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Suwałki |
|
 |
Wysłany: Nie 13:39, 12 Lis 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem.
Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowe, a Benek bacznie się roglądał. Zobacyzł nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosfere. -Ale Bazyl... ty naprawde jesteś zielony - mówieł z przekananiem Benek.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 3 z 5
|
|
|
|  |