an_tosia
Licealista
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wteszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał troche i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachwania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on pzez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiąała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatke zobaczyli, że Zsoui w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. Wszycy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowe, a Benek bacznie się roglądał. Zobacyzł nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosfere. -Ale Bazyl... ty naprawde jesteś zielony - mówieł z przekananiem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
an_tosia
Licealista
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Romek
II kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budize nie mogli znaleźć żadnego. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
skakanka25
Doktor
|
Odpowiedz z cytatem Zmień/Usuń ten post Usuń ten post Zobacz IP autora
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!) Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budize nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Anna_cz
I kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budize nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Gość
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak wogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Choćmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamke. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciagle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budize nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniusł się |
||||||||||||||
|
Dosia
I kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
an_tosia
Licealista
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
HeLLeN
III kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Romek
II kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. Lecz trudno, ponieważ Benek nie wiedział już gdzie szukać Bazyla. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Gość
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. Lecz trudno, ponieważ Benek nie wiedział już gdzie szukać Bazyla. Poszedł więc on sobie na zachód poszukać kolejnych przyjaciół. |
||||||||||||||
|
Dosia
I kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. Lecz trudno, ponieważ Benek nie wiedział już gdzie szukać Bazyla. Poszedł więc on sobie na zachód poszukać kolejnych przyjaciół. Chodził on, chodził i chodził. Nie umiał jednak znaleźć tak dobrego przyjaciela jak Baziek. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
HeLLeN
III kl. gimnazjum
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. Lecz trudno, ponieważ Benek nie wiedział już gdzie szukać Bazyla. Poszedł więc on sobie na zachód poszukać kolejnych przyjaciół. Chodził on, chodził i chodził. Nie umiał jednak znaleźć tak dobrego przyjaciela jak Baziek. Postanowił więc za wszelką cęnę odnaleźć Bazyla. W tym celu kupił sobie komórkę i zawiesił ją na szyi, a na każdym plakacie z portretem Bazia, który namalowała Beniowi miła pani z policji widniał jego numer telefonu. Dzielny kot chodził od miasta do miasta, od ulicy do ulicy, od słupa do słupa i rozklejał plakaty. W głębi duszy wierzył, że odnajdzie Bazyla. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
skakanka25
Doktor
|
Pewnego słonecznego dnia po ulicy chodził,mały zielono-niebieski kundelek.Nazywał się Bazyl. Bazyl szukał sam nie wiedział czego. On oglądał się na wszystkie strony za swoim ogonem. Nie potrafił go jednak złapać. Głupi pies, myśleli przechodnie spoglądając na Bazylka. Był to duży czy mały, zielony czy niebieski kundelek. Nie! To był kundelek niebiesko-zielony. A z resztą nieważne, wróćmy do naszej historii. Pewna mała dziewczynka o imieniu Zosia zobaczyła tego kundelka. Zobaczyła tego kundelka również sierotka Marysia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka. Och jaki piękny jest ten piesek jak słonko! - wzdychały Śnieżka i Kapturek. Chwila! Ale on jest zielono-niebieski, a słonko jest żółte. I tak w ogóle to chyba pomyliłyśmy bajki. Chodźmy do siebie, nara piesku. - powiedziała zdecydowanie Maryśka. No... narazie słodziutki, milutki, piękniutki... wzdychaniom Kapka i Śnieżki nie było końca. Dobra, dobra! uspokójcie się! - znów krzyknęła Marycha. No dobra już dobra idziemy, narka psiaku i poszły. (Hey, Zosiu czemu ucięłaś moją część?! Przez pomyłkę!)
Zosia zabrała Bazyla za sobą (i tak najbardziej ją polubiłSmile ) i zaopiekowała się nim jak należy , zaprowadziła do weterynarza kupiła akcesoria i przedstawiła rodzinie.Bazyl był bardzo szczęśliwy ,bo Zosia mu się podobała i cała jej rodzina też.Cieszył się,że znalazł taki dobry dom. Lecz nie podobało mu się życie w zamknięciu. ''-Chce być wolny, wolny, wolny.."- powtarzał mu jakiś wewnętrzny głos. Pewnego dnia Bazyl postanowił więc uciec z domu, od tej dobrej rodziny, która tyle dla niego zrobiła. Jego plan był następujący: Gdy Zosia wyjedzie z rodzicami na rowerze to ja otworze sobie nosem klamkę. Niestety była zima więc Zosia nie wzbierała się na rower, dzięki temu Bazyl miał dużo czasu na ćwiczenie otwierania drzwi skokiem. Wreszcie nadeszła wiosna, Bazyl uciekł z domu, a wszyscy bardzo za nim tęsknili. Bazyl był bardzo szczęśliwy, szybko zapomniał o Zosi i jej rodzinie. Mało tego Bazyl ze szczęścia przybrał kolor biały! Teraz był pięknym psem, jednak zgłupiał trochę i nie potrafił się powstrzymać od dosyć nietypowego zachowania, bowiem nie mógł on się powstrzymać od...<chwila napięcia>... LIZANIA ludzkich rąk! Szedł on przez świat i szedł, aż spotkał kota, był czarny i miał biały krawacik, a kot ten nazywał się Benio. Benio był bardzo dobrym kotem i wytłumaczył Bazylowi że Zosia bardzo się do niego przywiązała i płacze teraz prawie bez przerwy ( Benio to wie bo mieszkał po odejściu bazyla na dachu domu Zosi). Postanowił pomóc Bazylowi odszukać Zosię, gdy już odszukali chatkę zobaczyli, że Zosi w niej nie ma. Spytali się sąsiadów gdzie poszła, a oni odpowiedzieli, że do nieba. Bazyli gorzko zapłakał, łzy spływały po jego policzkach tuzinami. Po chwili pod łapami Bazyla pojawiła się kałuża, z której wypływał mały strumyczek wody, słonej wody. Bazyl postanowił, że musi ją odnaleźć. Szedł i szedł, i każdego po drodze się pytał gdzie jest NIEBO. wszyscy byli zdziwieni i niektórzy pokazywali mu chmury. Bazek pomyślał więc, że niebo to chmury. Pies zaczął skakać jak najwyżej potrafi lecz chmury ciągle były dla niego za wysoko. Pewnego wilgotnego dnia pies obudził się bardzo wcześnie, gdy otwarł oczy to aż go zatkało. Zobaczył on bowiem mnóstwo chmur, które są bardzo blisko ziemi (ludzie nazywają te zjawisko mgłą). Benek, przyjaciel Bazyla również zobaczył tę mgłę lecz nie rzucił się w nią tak jak Bazyl tylko siedział spokojnie, bo wiedział, że to tylko mgła. Gdy Bazyl nie wracał po 15 minutach Benio zaczął się powoli martwić i również wszedł we mgłę. Benio biegł jak najprędzej. Zobaczy Bazyla. Bazyl stał przed ulicą i płakał, dopiero teraz do niego dotarło, ze Zosia nie żyje. Szali więc oni w kierunki swojego domku z desek, Bazyl miał spuszczoną głowę, a Benek bacznie się rozglądał. Zobaczył nagle, że Bazyl z zieleniał, zapytał go więc z niepokojem co mu jest, lecz Bazyl nie chciał uwierzyć Benkowi, że zzieleniał, wydawało to mu się głupim kawałem przyjaciela, który miał rozluźnić atmosferze. -Ale Bazyl... ty naprawdę jesteś zielony - mówił z przekonaniem Benek. Ta jasne, a ludzie są fioletowi - stwierdził zły i smutny Bazyl. Dobra... to choć do lustra - powiedział Benio kierując Bazyla w stronę ich domu, aby Bazyl mógł przejrzeć się w lustrze. Gdy byli już w Bazylowej budzie nie mogli znaleźć żadnego. Benio zauważył wtedy, że Bazyl wrócił do swojej poprzedniej barwy. Benio nie wiedział co ma zrobić więc wybiegł z domu Bazyla uznając go za wariata. Bazyl podniósł się i już miał zamiar biec za Beniem kiedy zorientował się, że jest przywiązany. Nie wiedział co robić więc wył. Dalsze losy Bazyla były smutne i nieciekawe więc zajmijmy się Beniem. Beniowi było bardzo smutno, że zostawił Bazyla. Lecz trudno, ponieważ Benek nie wiedział już gdzie szukać Bazyla. Poszedł więc on sobie na zachód poszukać kolejnych przyjaciół. Chodził on, chodził i chodził. Nie umiał jednak znaleźć tak dobrego przyjaciela jak Baziek. Postanowił więc za wszelką cęnę odnaleźć Bazyla. W tym celu kupił sobie komórkę i zawiesił ją na szyi, a na każdym plakacie z portretem Bazia, który namalowała Beniowi miła pani z policji widniał jego numer telefonu. Dzielny kot chodził od miasta do miasta, od ulicy do ulicy, od słupa do słupa i rozklejał plakaty. W głębi duszy wierzył, że odnajdzie Bazyla. A jak to mówią - wiara czyni cuda. Pewnego mroźnego dnia miła kobieta zadzwoniła do Benia. Powiedziała, aby przyszedł do kawiarni "Pod papugami", a ona zaprowadzi go do Bazyla. Podobno Bazyl cały czas był przykuty łańcuchem do budy... jednak uwolnić Bazyla z tego okrutnego łańcucha mogłby tylko łzy prawdziwego przyjaciela. Benek nie wierzył we własne szczęście i pobiegł rozanielony do knajpki "Pod papugami". Było to miłe i przestronne wnętrze, a na ścianach kawiarni były wymalowane wielkie i kolorowe papugi. Benek usiadł przy stoliku numer 3 i czekał. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Bajeczka |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.